Pokuta nie jest ciężka – ciężkie jest życie bez pokuty

10 czerwca 2023

Ludzie myślą, że o losach świata decyduje przede wszystkim siła militarna i strategia. Mylą się. 

Na świecie szalała największa z wojen, jakie widziała ludzkość, gdy siostra Łucja, wizjonerka z Fatimy, spisywała treść trzeciej tajemnicy fatimskiej. Robiła to „na polecenie Jego Ekscelencji biskupa Leirii i Matki Najświętszej”. W 2000 roku decyzją Jana Pawła II tajemnica została upubliczniona. Po krótkim wstępie czytamy w niej: „Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronie Naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się, wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku; Anioł, wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: »Pokuta, pokuta, pokuta!«”.

Znaki czasu

Motyw pokuty pojawia się w całym orędziu fatimskim, przede wszystkim w przesłaniu, jakie Łucja, Hiacynta i Franciszek usłyszeli od Matki Bożej. „Naglące wezwanie Maryi do pokuty nie jest niczym innym jak tylko przejawem Jej macierzyńskiej troski o los ludzkiej rodziny, potrzebującej nawrócenia i przebaczenia” – powiedział Jan Paweł II w 1997 r. Kardynał Ratzinger w komentarzu teologicznym stwierdził, że potrójne wołanie: „Pokuta, pokuta, pokuta!” jest kluczem do III tajemnicy fatimskiej. Wskazał, że jest to nawiązanie do wezwania z Ewangelii: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1,15). „Rozumieć znaki czasu znaczy: rozumieć pilną potrzebę pokuty – nawrócenia – wiary. Jest to właściwa odpowiedź na moment dziejowy niosący wielkie zagrożenia, które zostaną ukazane w następnych obrazach” – napisał przyszły papież. W tym miejscu wtrącił osobiste wspomnienie ze spotkania z siostrą Łucją: „Powiedziała mi w rozmowie, że coraz wyraźniej uświadamia sobie, iż celem wszystkich objawień było nakłonienie do nieustannego wzrastania w wierze, nadziei i miłości – cała reszta miała prowadzić tylko do tego”.

Ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary wskazał, że stojący obok Maryi anioł z ognistym mieczem przywodzi na myśl podobne obrazy z Apokalipsy. „Przedstawia groźbę sądu wiszącą nad światem. Myśl, że świat może spłonąć w morzu ognia, nie jawi się już bynajmniej jako czysty wytwór fantazji: człowiek sam przez swoje wynalazki zgotował na siebie ognisty miecz” – zauważył.

Dziś, w obliczu agresji Rosji na Ukrainę, wobec wzrastającego napięcia i fiaska złudzeń o pokojowym charakterze relacji międzypaństwowych, widzimy jeszcze większą realność tego „miecza”. Okazuje się, że ludzkość wcale nie staje się lepsza dzięki postępowi technologicznemu ani za sprawą wygłaszanych deklaracji o pokojowym współistnieniu. Warunki, w jakich żyjemy, nie mają, jak się wydaje, związku z podejmowanymi wyborami, które ostatecznie mogą doprowadzić ludzkość do zagłady. W tym kontekście kard. Joseph Ratzinger mówi o Tej, która w wizji fatimskiej przeciwstawia się mocy zniszczenia – to „jaśniejąca blaskiem postać Matki Bożej i pochodzące w jakiś sposób od tego blasku wezwanie do pokuty”.

Wszystko to pokazuje, jak dalece człowiek jest wolny, skoro swoimi decyzjami może radykalnie wpływać na losy świata. Przyszły papież podkreśla, że „przyszłość nie jest bynajmniej nieodwołalnie przesądzona, a obraz, który widziały dzieci, nie jest wcale filmem ukazującym z wyprzedzeniem przyszłość, w której niczego już nie można zmienić”. Zaznacza, że cała wizja miała miejsce wyłącznie dla przypomnienia o wolności i po to, żebyśmy nadali jej konstruktywny kierunek. Bo nie chodzi o obejrzenie „filmu z przyszłości”, która musi się wydarzyć. „Jej cel jest dokładnie przeciwny – ma ona mobilizować siły do przemiany ku dobru” – akcentuje duchowny.

Okazje są wszędzie

A zatem: „Pokuta, pokuta, pokuta!”. W gruncie rzeczy jest to tylko przypomnienie nauki Ewangelii, która wzywa do nawrócenia. Czym jednak właściwie jest pokuta?

W sierpniu 1940 roku siostra Łucja, wizjonerka z Fatimy, pisała do swojego kierownika duchowego: „Czuję, że należy ludziom uświadomić, że obok znaczenia wielkiego zaufania w Boże Miłosierdzie i w opiekę Niepokalanego Serca Maryi równie ważna jest potrzeba modlitwy i pokuty – a specjalnie świadome unikanie grzechu”.

Trzy lata później stwierdziła: „Bóg pragnie, aby duszom wyjaśnić, że prawdziwa pokuta, której On obecnie żąda, to przede wszystkim ofiara z wypełniania naszych religijnych i codziennych obowiązków”. Później, dopytywana, uściśliła, że pokuta, jakiej obecnie Bóg od nas oczekuje, „to ofiara, którą każdy z nas osobiście ponosi, ażeby prowadzić życie sprawiedliwe z zachowywaniem Bożego Prawa”. Łucja dodała, że „wielu ludzi, uznając pokutę za akty nadzwyczaj surowe, nie czuje się na siłach do podejmowania ich, co prowadzi do zniechęcenia i trwania w obojętności i grzechu”.

 

W praktyce chodzi więc o uczciwe wypełnianie tego, co wynika z realizowanego powołania. Życie zgodne z sumieniem każdego dnia przynosi konieczność starcia się tego, co „by się chciało”, z tym, co jest dobre, czyli z tym, czego oczekuje Bóg. W gruncie rzeczy to właśnie oznacza „unikanie grzechu”. Kto unika grzechu, zrezygnuje z oferowanej korzyści, jeśli ceną za nią jest zrobienie czegoś niemoralnego, na przykład wręczenie łapówki. Kto unika grzechu, przezwycięży lenistwo i wykona dobrze swoją pracę. Kto unika grzechu, nie posunie się do niemoralnych metod osiągania nawet tego, co jest wielkim pragnieniem jego serca, na przykład posiadanie potomstwa.

Okazji do podejmowania pokuty jest mnóstwo. Są praktycznie wszędzie. „Z wszystkiego, co tylko możecie, zróbcie ofiarę jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi On jest obrażany, i dla uproszenia nawrócenia grzeszników” – wskazał dzieciom anioł w Fatimie. Natomiast Maryja już w pierwszym objawieniu 13 maja poprosiła je o przyjęcie cierpienia. „Czy chcecie ofiarować się Bogu, aby znosić wszystkie cierpienia, które On wam ześle jako zadośćuczynienie za grzechy, którymi jest obrażany, i jako prośbę o nawrócenie grzeszników?” – zapytała. Na co dzieci bez wahania odpowiedziały: „Tak, chcemy!”. I temu „tak” do końca pozostały wierne. Były tak zmotywowane, że wręcz zachłannie poszukiwały okazji do podjęcia jakiegoś wyrzeczenia na rzecz zagrożonych duchowo ludzi, na przykład rezygnując z jedzenia i picia w bardzo upalne dni. Hiacynta, najmłodsza wizjonerka, swoje śniadanie dawała głodnym dzieciom, wskutek czego te czekały na nią każdego dnia przy drodze, którą szła. Gdy Łucja i Franciszek dostrzegli, że sprawia jej to wielką radość, poszli za jej przykładem.

W gotowości dzieci do pokutowania objawił się ewangeliczny paradoks „lekkiego brzemienia” i „słodkiego jarzma”: znoszone niedogodności i przyjęte cierpienia owocowały w nich pogodą i radością. „Kiedy tylko zobaczyliśmy dzieci, Hiacynta biegła zanieść im nasz cały posiłek dzienny, i to z taką radością, jak gdyby nie odczuwała jego braku” – wspominała potem Łucja.

Dzieci pozostały w duchu pokuty aż do końca. Widać to w relacji Łucji, która odwiedziła chorą Hiacyntę w szpitalu. „Zastałam ją radosną, taką jak zwykle. Uściskała mnie, a ja ją. Zapytałam, czy bardzo cierpi. »Tak – odpowiedziała – cierpię, ale ofiarowuję to za grzeszników i jako wynagrodzenie Niepokalanemu Sercu Maryi«”.

Także Franciszek wiele pokutował, mając przede wszystkim pragnienie pocieszania Jezusa. Łucja wspominała: „Często odnajdywałam go za jakimś murem albo krzakami, gdzie się ukrywał. Tam modlił się na kolanach albo rozmyślał i mawiał: »Pan Jezus jest taki smutny z powodu tylu grzechów«”. Był tak pochłonięty Bogiem, że nawet gdy przyszła śmiertelna choroba, on się nią nie przejmował. Jego kuzynka zapamiętała, że do końca pozostawał „pogodny i zadowolony”. Nie narzekał. Pytany, jak bardzo cierpi, mówił: „Dosyć, ale nic nie szkodzi. Cierpię, żeby pocieszyć Naszego Pana. Już niedługo pójdę do nieba!”. Krótko przed śmiercią bardzo chciał się wyspowiadać i przyjąć Komunię. Przedtem jednak poprosił Łucję: „Powiedz mi, czy zauważyłaś, że kiedyś zgrzeszyłem, a potem idź do Hiacynty i ją zapytaj”. Nie chciał, żeby pozostał w jego sumieniu jakikolwiek niewyznany grzech. Po spowiedzi i Komunii „promieniał z radości”. 

Lekka czy ciężka?

Doświadczenie dzieci fatimskich pokazuje, że pokuta, wbrew rozpowszechnionym stereotypom, nie jest ponurym samobiczowaniem się i koszmarnie bolesnym wyrzekaniem się tego, co się kocha. Na początku prawdziwej pokuty jest spotkanie z Bogiem. W konsekwencji opadają z człowieka przywiązania do wielu zniewalających go rzeczy. To, bez czego nie można się było obejść, nagle przestaje cokolwiek znaczyć, a często nawet budzi obrzydzenie. W jasności Bożej właściwie układa się hierarchia wartości i to, co było gorzkie, staje się słodkie, to zaś, co wydawało się słodkie, teraz zamienia się w gorycz. Człowiek widzi jasno, że wartość ma to, co prowadzi do trwałego szczęścia z Bogiem, zaś bezwartościowe jest to, co temu w żaden sposób nie służy. Wtedy pokuta nie jest ciężarem – jest pragnieniem, bo wyrasta z przemienionego serca. A takie serca miały dzieci fatimskie. „Gdybym mogła włożyć w serca wszystkich ludzi ogień, który płonie w głębi mojego serca i który sprawia, że kocham tak bardzo Serce Jezusa i Serce Maryi!” – mówiła Hiacynta. Przed śmiercią powiedziała jeszcze: „Trzeba pokutować. Jeśli ludzie będą żałować, to Pan Jezus im jeszcze przebaczy, ale jeśli nie zmienią swego życia, przyjdzie kara”.

Rzecz zatem w zmianie życia. To jest owoc prawdziwej pokuty. Nie jest jej istotą wykonanie określonych działań ascetycznych i podjęcie takich czy innych wyrzeczeń. To jest możliwe do wykonania nawet bez wiary, na przykład dla udowodnienia sobie lub innym, że da się radę, albo dla wzbudzenia podziwu. Działania pozorujące pokutę są zakorzenione w faryzeizmie bądź w myśleniu magicznym, gdy wykonywane czynności w istocie mają przymusić Boga do zesłania zamówionego efektu.

To daremne. Istotą jest zmiana myślenia, czyli nawrócenie, które skutkuje zmianą życia. Nikt się nie nawraca, jeśli się nie odwraca – w swoim myśleniu – od tego, co grzeszne, a tym samym co zaburza prawidłowe poznanie i rozumienie rzeczywistości. Prawdziwa pokuta wynika z właściwych intencji. Motywacją dzieci fatimskich była miłość Boga, którą rozpaliła w nich „Dobra Pani”, a za tym poszło gorące pragnienie ratowania tych, którzy tę miłość odrzucają – zatwardziałych grzeszników.

Podobne jest doświadczenie wszystkich, którzy szczerym sercem zaryzykowali podjęcie pokuty. Wtedy okazuje się lekka. Ciężka pozostaje dla tych, którzy jej nie podejmują. •

za gosc.pl

Po co się niepokoić, wszak Bóg w nas, a my w Nim, a poza tym wszystko takie mało znaczące.

św. Brat Albert Chmielowski

Polecamy

Ciekawostki o parafii

Poznaj obecne i historyczne fakty


Używamy plików cookies Ta witryna korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności i plików Cookies .
Korzystanie z niniejszej witryny internetowej bez zmiany ustawień jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików Cookies. Zrozumiałem i akceptuję.
86 0.070152044296265