Ciało Pańskie jest prawdziwym pokarmem. Prawdziwszym niż każdy inny, o czym świadczą ci, którzy do dna duszy pokochali Najświętszy Sakrament.
W dniu swoich święceń kapłańskich Fulton Sheen postanowił, że każdego dnia przez godzinę będzie adorował Najświętszy Sakrament. I tak było. Żadna okoliczność nie stanowiła dla niego przeszkody wystarczającej do rezygnacji ze Świętej Godziny. Kiedyś, wobec perspektywy długiej podróży pociągiem, który wyruszał o 4.00 rano, po prostu wstał na adorację krótko po północy. Innym razem, będąc przejazdem w Chicago, około 19.00 poprosił proboszcza o wpuszczenie do napotkanego kościoła. Gospodarz spełnił prośbę księdza Sheena, ale potem o nim zapomniał. „Spędziłem tam około dwóch godzin, szukając sposobu na wydostanie się” – wspominał później sługa Boży. Gdy w końcu wydostał się przez jakieś okienko, wpadł do pojemnika na węgiel. „Przeraziło to dozorcę, który następnie przyszedł mi z pomocą” – zanotował.
Jedna godzina
Fulton Sheen w obecności Jezusa Eucharystycznego nie tylko się modlił, ale też pracował. Przed Nim tworzył swoje kazania, homilie i konferencje, które potem tak porywały dla Chrystusa serca milionów czytelników, widzów i słuchaczy.
W jednym ze swoich tekstów wyjaśnił, dlaczego Święta Godzina jest dla niego tak ważna i dlaczego zachęca innych do tej praktyki. Otóż „jest ona wzięciem udziału w dziele odkupienia”. Przywołał słowa Jezusa z Ogrójca: „Jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?” i skomentował: „Nie prosił On o godzinę aktywności, lecz o godzinę towarzystwa”. Zwrócił uwagę na fakt, że noc agonii to jedyna sytuacja, w której Chrystus poprosił swoich apostołów o cokolwiek. Wskazał też na inną motywację: pragnienie wzrastania na podobieństwo Pana. „Stajemy się tacy jak to, na co spoglądamy. (…) Spoglądanie przez godzinę na Eucharystycznego Pana w tajemniczy sposób przemienia serce” – zauważył.
Dlaczego godzina? „Przekonałem się, że złapanie ognia w modlitwie wymaga czasu” – stwierdził. Wskazał też, że chodzi o spotkanie sam na sam z Panem. „W tych chwilach nie trzeba recytować spisanych modlitw; jest to czas na słuchanie. Nie mówimy: »Słuchaj, Panie, bo sługa Twój mówi«, ale »Mów, Panie, bo sługa Twój słucha«” – podkreślił.
Czy to trudne? „W ogólnym rozrachunku nigdy nie było to ciężarem, ale radością” – oceniał Sheen z perspektywy prawie 60 lat praktykowania godzinnej adoracji. Przyznał, że nie wszystkie Święte Godziny „były budujące”. Jedna z nich przydarzyła się w kościele św. Rocha w Paryżu. Wszedł tam na adorację około 15.00, świadom, że za dwie godziny będzie miał pociąg do Lourdes. Odmówił modlitwę adoracji, po czym… natychmiast zasnął. Obudził się równo godzinę później. „Zapytałem Dobrego Pana: »Czy odprawiłem moją Świętą Godzinę?«. Wydawało mi się, że Jego anioł odpowiedział: »Właśnie w ten sposób apostołowie spędzili swoją pierwszą Świętą Godzinę w Ogrodzie, lecz więcej tak nie rób«”.
Fulton Sheen wiedział, że tylko z Chrystusa płynie prawdziwa chrześcijańska owocność. „Sama wiedza teologiczna lub sama działalność społeczna nie wystarczy, abyśmy trwali w zakochaniu w Chrystusie, jeśli obu tych rzeczy nie poprzedzi osobiste spotkanie z Nim” – przypominał. Pozostał wierny codziennej adoracji Jezusa w Eucharystii dosłownie do końca. Zmarł 9 grudnia 1979 r. przed Najświętszym Sakramentem w prywatnej kaplicy swojego mieszkania.
Pokorny geniusz
„Tylko ten, kto żyje z Bogiem i tajemnicami wiary, może zrozumieć, co one mówią” – powiedział Benedykt XVI podczas katechezy o św. Tomaszu z Akwinu. Święty dominikanin żył z Bogiem i stąd pochodzi jego geniusz teologiczny. Jego nauczanie o Eucharystii nie wzięło się tylko ze znakomitych możliwości jego umysłu, lecz z osobistej relacji z Chrystusem Eucharystycznym. „Według dawnych biografów zwykł był przysuwać głowę do tabernakulum, pragnąc jakby odczuć bicie Boskiego i ludzkiego Serca Jezusa” – mówił o nim papież.
To Tomasz z Akwinu jest autorem pieśni „Zbliżam się w pokorze i niskości swej”. Był świadom, że Eucharystia wymaga od człowieka pokory, i to wybrzmiewa w tym utworze. Jeśli człowiek chce zbliżyć się do prawdy, musi porzucić mrzonki o swojej intelektualnej wszechmocy i czekać na oświecenie przez wiarę. Wiele stwierdzeń teologicznych Tomasza ma swoje źródło w tym, co dotarło do jego duszy na adoracji Najświętszego Sakramentu. Pewnie z tego źródła pochodzi jego przekonanie, że to Jezus „łączy nas ze sobą samym w tym sakramencie” i „serdecznie zbliża się do nas”. Wiele stwierdzeń genialnego teologa dotyczy doznań słodyczy i duchowej rozkoszy z przyjmowania Ciała Pańskiego. Nie pisałby tak o Eucharystii ktoś, kto nie ma w tej dziedzinie osobistego doświadczenia. 6 grudnia 1273 roku doświadczenie to okazało się tak silne, że święty uznał, iż jego twórczość jest niczym w obliczu tego, co ujrzał podczas odprawiania Mszy św. „Nie będę już pisał” – powiedział potem zdumionemu sekretarzowi. „Wszystko, co napisałem, wydaje mi się słomą wobec tego, co zobaczyłem i co zostało mi objawione” – wyznał po chwili.
Tylko dla Niego
„Komunia z Bogiem od rana do wieczora” – tak określiła swoje życie Francuzka Elżbieta Catez, w zakonie Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej. W 1901 roku, w wieku 21 lat, wstąpiła do Karmelu. Już 10 lat wcześniej odznaczała się osobistą relacją z Chrystusem. „W tym wielkim dniu oddaliśmy się sobie nawzajem” – wspominała dzień pierwszej spowiedzi. „Już przed moją I Komunią św. tak bardzo kochałam Boga, że nie rozumiałam, aby można było komuś innemu oddać serce. Postanowiłam żyć tylko dla Niego, Jego samego miłować” – zdecydowała. Po I Komunii bliscy zauważyli zmianę w zachowaniu dziewczynki. Znając jej porywczy temperament, zwrócili uwagę, że znacznie złagodniała. Sporo ją to kosztowało. „Lecz Jezus był ze mną. Słyszałam głos Jego w głębi serca i gotowa byłam wszystko znieść z miłości dla Niego” – pisała później. Gdy wstąpiła do Karmelu, jasno sformułowała swój ideał świętości: „Żyć miłością”. Jak to zrobić? „Uczynić się całkiem małą, oddać się Bogu bezpowrotnie”. W 1906 roku ciężko zachorowała. 8 listopada powiedziała: „Idę do Światła, do Miłości, do Życia”. Zmarła nazajutrz, w wieku 26 lat. W jednej z modlitw, które po sobie zostawiła, zwraca się do Boga tymi słowami: „Napełnij pokojem moją duszę, uczyń w niej swoje niebo, swoje ulubione mieszkanie i miejsce swego odpoczynku. Obym nigdy nie zostawiała Ciebie samego, lecz była tam zawsze cała, cała czuwająca z wiarą, cała pogrążona w adoracji i cała zdana na Twoje stwórcze działanie”.
Jan Paweł II beatyfikował Elżbietę od Trójcy Przenajświętszej w 1984 r. Papież Franciszek kanonizował ją w roku 2016.
Cud miłości
Każdy święty Kościoła kocha Eucharystię, ale w niektórych przypadkach miłość ta jeszcze na ziemi wyraża się w sposób nadnaturalny. Tak było m.in. w przypadku patrona Szwajcarii, św. Mikołaja z Flue, pustelnika przez 19 lat żyjącego wyłącznie Eucharystią, co potwierdził proces kanoniczny. Późno został pustelnikiem. W młodości wstąpił do benedyktynów, ale ostatecznie obrał inną drogę. Ożenił się i miał 10 dzieci. W wieku 50 lat, za zgodą żony i władz kościelnych, obrał życie pustelnicze niedaleko swoich rodzinnych stron. Mikołaj szybko zasłynął jako człowiek skutecznej modlitwy i ktoś, kto udziela dobrych rad, stąd jego pustelnia była odwiedzana przez licznych potrzebujących.
Łaskę życia wyłącznie Eucharystią otrzymała także bł. Aleksandra Maria da Costa, Portugalka urodzona w 1904 roku. Kiedy miała 14 lat, doznała urazu wskutek skoku z okna podczas ucieczki przed mężczyzną, który chciał ją zgwałcić. Stopniowo traciła zdolność samodzielnego poruszania się i 30 lat spędziła przykuta do łóżka. Przyjęła cierpienie jako ofiarę złożoną Bogu, co przyniosło jej wewnętrzną radość. Często powtarzała: „Jezu, jesteś więźniem tabernakulum, a ja mojego łóżka, z Twojej woli. Będę więc trwała przy Tobie”. Przez kilka lat, między 1938 a 1942 rokiem, w każdy piątek w niezrozumiały sposób wstawała i pomimo paraliżu przez kilka godzin odprawiała Drogę Krzyżową. W 1942 roku przestała przyjmować jakiekolwiek pokarmy za wyjątkiem Eucharystii. Zmarła 13 października 1955 r. W roku 2004 beatyfikował ją Jan Paweł II. •
za gosc.pl