Spróbuj, chociaż spróbuj przyjść na spotkanie jakiejś wspólnoty parafialnej - obiecuję ci, że nie spotkasz tam samych nawiedzonych dewotek i bigotów tylko zwykłych ludzi mocno stąpających po ziemi, tyle że szukających bliższej więzi z Bogiem i bliźnim.
Niedawno pisałem na łamach Aletei o swojej parafii. Pisałem ciepło, bo bardzo dobrze czuję się w swoim lokalnym Kościele. Z jednej strony dlatego, że wylosowałem bardzo dobre miejsce i każdemu tego życzę, a z drugiej… dziś chciałbym się podzielić kilkoma spostrzeżeniami – co można zrobić, żeby dobrze poczuć się w swojej wspólnocie parafialnej.
Bywaj częściej niż tylko na niedzielnej mszy św.
Sprawa oczywista, jeśli chcesz coś polubić, musisz się z tym zaznajomić. Ale jeśli przychodzisz tylko raz w tygodniu na Eucharystię i zawsze na tę samą godzinę, a potem znikasz zaraz po rozesłaniu, to trudno ci będzie poznać twój kościół.
Przyjdź w tygodniu, raz na poranną mszę, inny razem na wieczorną. Zobacz nawę kościelną w światłocieniach po zmroku albo zachwyć się porannymi promieniami słońca zabarwionymi przez okienka witraży.
W polskim Kościele mamy bogactwo nabożeństw, a tym samym bogactwo nastrojów, niuansów duchowości – każdy wybierze coś dla siebie, swój sposób, który najlepiej pomoże zbliżyć się do Pana Boga. Bo w końcu o to przecież chodzi w tej różnorodności nabożeństw.
Kiedy pojawiasz się w parafii częściej niż rzadziej, wchodzisz we wspólnotę, wtapiasz się w większą zbiorowość. W dzisiejszych czasach, kiedy indywidualizm na wszelkie sposoby zaczyna być doświadczeniem przytłaczającym, takie bycie „jednym z” może być kojące.
Blisko ludzi
Nie stroń od ludzi. Zostań, kiedy na przykład po pasterce wszyscy dzielą się opłatkiem, mimo że właśnie wtedy dopalacze opcji ewakuacyjnej działają u ciebie najsilniej. Zobaczysz, że warto.
U mnie w parafii, kiedy ktoś ma imieniny przynosi słodycze i po Eucharystii zaczyna się częstowanie i składanie życzeń. Dużo się uśmiechaj! Kiedy inni zobaczą jak ze szczerym bananem na twarzy paradujesz po terenie kościoła, to może rzeczywiście sobie pomyślą, że to miejsce dobrze nastraja. Radość wygrywa we wszystkich rankingach chrześcijańskich świadectw!
Angażuj się
Trochę się powtarzam, bo nie wiem już w ilu tekstach to pisałem, ale będę to pisał do znudzenia. Zaangażowanie w życie Kościoła służy wszystkim – zwłaszcza nam samym.
Uwaga, a teraz kontakty z ludźmi na poziomie zaawansowanym.
Nie musisz od razu być w trzech wspólnotach na raz, budować wszystkich czterech ołtarzy na Boże Ciało i co roku Grobu Pańskiego na Wielkanoc. Ale czasem włącz się w jakąś akcję, np. kiedy zbierane są dary dla potrzebujących. Dla mężczyzn w każdym wieku bardzo dobrą opcją jest służba liturgiczna.
Spróbuj, chociaż spróbuj przyjść na spotkanie jakiejś wspólnoty parafialnej – obiecuję ci, że nie spotkasz tam samych nawiedzonych dewotek i bigotów, tylko zwykłych ludzi mocno stąpających po ziemi tyle, że szukających bliższej więzi z Bogiem i bliźnim.
Stwórca jakoś tak to wymyślił, że drogę do Nieba mamy pokonywać parami, czwórkami albo większymi grupami. A służba oznacza wyjście z izolacji, poznawanie nowych ludzi, sensowne spędzanie czasu, a nawet naukę nowych umiejętności – same pożytki!
Pewnie, to kosztuje trochę czasu i wysiłku, ale o ile mi wiadomo, takie inwestycje są mile widziane przez Dawcę Talentów.
Nie przesadzaj z angażowaniem się
Bywa, że czasem tak łapiemy wiatr w żagle i tak bardzo wkręcamy się w służbę w parafii, że zaczynamy czuć się… jak ksiądz proboszcz i zajmujemy jego miejsce.
Bombardujemy probostwo pomysłami, nowymi projektami i innowacjami. A nasze dokonania z automatu nominują nas do godności co najmniej prałata. Bo to przecież MOJA PARAFIA! Ja tu wymyśliłem, zrobiłem, wprowadziłem i dlaczego ci księża mnie nie słuchają! Jeszcze jakieś trudności robią. I wtedy przychodzi czas, żeby się dobrze zastanowić, kto tu jest tak naprawdę głową.
Dla wielu bez umiaru zaangażowanych w życie wspólnoty parafialnej przychodzi czas na lekcję pokory i ćwiczenie się w posłuszeństwie Kościołowi. Dlatego kiedy mimo ogromu naszych zasług księża zaczynają cię dziwnie unikać, radzę chwilę się zatrzymaj, zrób sobie wolne od prac społecznych na rzecz parafii, chwilę się zastanów, podumaj i w końcu – szczerze pomódl o cnoty pokory i umiaru.
Ufunduj coś
No teraz – pomyślicie – to już przesadził. Oczywiście, powiedzą niektórzy – jak zwykle chodzi o pieniądze.
Znów chcę cię uspokoić – nie chodzi o to, żeby wydać dorobek życia na nowe organy czy witraże w każdym oknie. To naprawdę może być dużo mniejsza rzecz, np. ampułki na wodę i wino, łódka na kadzidło, świece. Rozejrzyj się po kościele, może coś przydałoby się wymienić, odnowić, bo pamięta jeszcze czasy przedsoborowe. Zapytaj proboszcza, może nawet pana kościelnego (a on i tak pewnie odeśle cię do księdza proboszcza), co nowego by się przydało. Albo że masz taką nieśmiałą propozycję, by ten przedmiot, z którego ministranci próbują wykrzesać jakiś dźwięk zamienić na dzwonki o perlistym brzmieniu.
Wspólnota parafialna, to nie tylko dusze, ale też substancja materialna, która wymaga wymiany, napraw, renowacji, uzupełniania.
I uwierz mi, poczujesz lekkie ciepło na sercu, kiedy pewnej niedzieli podczas długiego wyjścia zobaczysz na czele procesji ministranta z trybularzem – TYM, na który udało ci się wysupłać parę złotych. Ale oczywiście, ciiii! Niech nie wie lewica, co daje prawica i niech to będzie twoja słodka tajemnica.
Wszystko z umiarem
Można by wymyślić jeszcze parę różnych sposobów na dobre samopoczucie w parafii. Jednak tak naprawdę w tym wszystkim chodzi o to, żeby parafia była jedną z twoich dróg do Nieba. Jeśli coś z tego miałoby cię oderwać w jakiś sposób od Boga, to daruj sobie. Kiedy twoi domownicy zaczną ci wypominać, że więcej mieszkasz w kościele niż w domu, to wróć pomieszkać do domu. Kiedy okaże się, że na terenie twojego kościoła góry przenosisz, a w domu i pracy twoje sprawy leżą – zostaw to i biegnij posprzątać swoje życie.
W tak szczytnych dziełach jak budowa wspólnoty parafialnej, można też stracić właściwe proporcje. Ale jeśli w szczery i zdrowy sposób włączysz się w życie parafii, to zobaczysz, czeka cię bardzo fajne doświadczenie. Polecam!
za aleteia.pl